Obydwie drużyny wykonywały po dwa rzuty wolne z odległości zagrażających bramkarzom. Najpierw przed szansą stanął Rafał Nikody, lecz z około 20 metrów trafił w mur. Później sytuacja powtórzyła się przy strzale Marcina Borowczyka, ale już po kolejnym wolnym gospodarze byli bliscy objęcia prowadzenia. Tym razem na bramkę Stali uderzał Damian Łanucha, a Paweł Wilczewski wybił piłkę na poprzeczkę. Wreszcie stały fragment gry wykonywany przez Marka Węgrzyna przyniósł gola, który, jak się okazało rozstrzygnął losy spotkania. Węgrzyn posłał piłkę z około 30 metrów na pole karne, a wiejący wówczas coraz silniejszy wiatr przyspieszył jej lot i w efekcie znalazła się na kołnierzem Mateusza Krawczyka. Inna sprawa, że miejscowy golkiper zdecydowanie za daleko wyszedł przed bramkową linię. Gdyby było inaczej, pewnie futbolówka stałaby się jego łupem. - Nie było moim zamiarem strzelanie na bramkę. Centrowałem na wysokiego zawodnika, Piotrka Łuczkę. Piłka leciała jednak w światło bramki, a wiatr pomógł jej wpaść do siatki – opisał najważniejsze wydarzenie meczu zdobywca zwycięskiego gola.
Wolne były konsekwencją dobrej gry pomocników i napastników, faulowanych często przez obrońców. Wśród gospodarzy szybkością i indywidualnymi akcjami kilkakrotnie popisał się Artur Wierdak. Wtórował mu Łanucha, również efektownie mijający rywali. Na całym boisku harował Łukasz Zych (dwukrotnie bliski wyrównania), do ofensywy włączali się Dariusz Łach, Paweł Remut, Marek Sokół. W środkowej strefie sanoczan rządzili juz tradycyjnie Węgrzyn z Maciejem Kuzickim (na początku II połowy mógł wpisać się na listę strzelców, ale nie trafił z 12 metrów). W różnych rejonach boiska można było też spotkać Nikodego, pomagali bardzo Jakub Zubkiewicz, Łukasz Tabisz, Łuczka, groźny pod bramką był Daniel Niemczyk.
Wszystko to sprawiło, że mecz mógł się podobać, dostarczył sporo emocji. Im bliżej jednak końca, tym ciemniejsze, burzowe chmury zbierały się nad stadionem. Robiło się ponuro i tak się skończyło. Po spotkaniu doszło do wymiany podglądów między działaczem Partyzanta a zawodnikiem Stali Jakubem Ząbkiewiczem na temat niektórych meczowych sytuacji. Rozmowa stawała się coraz mniej przyjemna, aż w końcu działacz uderzył piłkarza. Wtedy część sanoczan ruszyła w jego kierunku wymierzyć sprawiedliwość, a część próbowała zapobiec rozróbie. Ostatecznie, dzięki interwencji ochroniarzy, nie doszło do bójki. Jak się okazało, niektórym mecz dostarczył zdecydowanie za dużo emocji.
Źródło: Nowiny.