Dwa oblicza Karpat
Krośnianie po raz drugi z rzędu zaprezentowali się jako zespół o dwóch obliczach. W I połowie grający rewelacyjnie, a w II beznadziejnie.
Gdyby jeszcze dobrą grę z I części lepiej dokumentowali skutecznością, to być może fatalna postawa po przerwie nie miałaby dla nich tak przykrych konsekwencji. Tymczasem podopieczni Tomasza Wacka tego nie czynią. Strzelają tylko jednego gola, co przy późniejszym, całkowitym oddaniu inicjatywy rywalom, kończy się stratą punktów.
Strzelec wyborowy Partyzanta, Ireneusz Zarzyka, został wyłączony z gry przez defensywę Karpat (dwa groźne strzały głową w całym meczu obronione przez bramkarza). W ogóle gra ofensywna Partyzanta pozostawiała wiele do życzenia. Częste wrzutki, próby akcji indywidualnych, czy strzały z dystansu nie przynosiły przyjezdnym wielkich korzyści. Mimo, że Karpaty z minuty na minutę cofały się coraz głębiej. Z czasem ograniczyły swoje poczynania do wybijania piłki z pola karnego. Dopiero wejście na boisko Sergieja Ivlieva i Pawła Ginalskiego sprawiło, że ataki Partyzanta stały się groźniejsze. Ten drugi w przedłużonym czasie gry egzekwował rzut wolny z 20 metrów, piłkę odbił Hajduk, a Łukasz Zych z bliska skierował ją do siatki.
Obraz meczu przedstawiony powyżej kontrastuje zdecydowanie z przebiegiem I połowy. W tym okresie gry gospodarzy można chwalić za wszystko, oprócz skuteczności.
Znakomicie strzelał i rozgrywał Paweł Fydrych (trafił na początku w słupek), na prawej stronie urywał się rywalom Sylwester Sikorski, siejąc popłoch po dośrodkowaniach na polu karnym Partyzanta, napastnicy Kamil Radulj i Bartłomiej Buczek wymieniali między sobą piłkę, stwarzając kilka razy zagrożenie pod bramką rywali, Jacek Koncewicz uwalniał się spod opieki obrońców i wypracowywał sobie dogodne pozycje do strzału.
Źródło: Nowiny.